Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Pyszna zapiekanaka z boczniakami.

Wczoraj Mąż namówił mnie na zrobienie zapiekanki.  Opiekacz zostawiłam w drugim mieszkaniu, ale równie dobrze poradziłam sobie z piekarnikiem w kuchence.
Boczniaki i cebulkę w stosunku 2:1 pokroiłam w drobną kostkę i podsmażyłam na patelni. Przyprawiłam pieprzem i solą oraz przyprawą do pizzy ( tyko odrobinę). Długą bagietkę rozkroiłam na połowę. Każdą połówkę posmarowałam koncentratem, nałożyłam farsz i posypałam startym na tarce serem na małych oczkach. Następnie do piekarnika nastawionego a 180 stopni
do momentu aż roztopi ser na zapiekance i polałam ketchupem. Wyszła naprawdę pyszna o wiele lepsza niż z pieczarkami.

Polecam :)

niedziela, 26 stycznia 2014

Prace zgodnie z rytmem natury na 2014 rok.

Od pewnego czasu staram się wszystko robić zgodnie z Ekologicznym Poradnikiem Księżycowym.
W/g mojej ulubionej książeczki początek lutego obdarzyć nas może zmienna aurą z opadami Więcej chłodnych dni w połowie miesiąca. Koniec lutego dosyć pogodny ale z możliwymi wiatrami lub deszczu ze śniegiem.

W/g przepowiedni: ,,  Gdy na święty Waldek( 14 lutego)deszcze, mrozy wrócą jeszcze, a pochmurna Dorota ( 6 lutego) zapowiada śnieg i błota. Maciejowe ( 24 lutego)lody wróżą długie chłody, a gdy Maciej płynie strugą, zima już niedługo". 

Początek marca może obdarzyć nas wietrzną, niezbyt przyjemną pogodą. W/g Górali poprawa będzie po 10 marca.  W pierwszej dekadzie może być ciepło ale wilgotno. Połowa marca powinna przynieść lepszą pogodę. Przewaga dni pogodnych i suchych. Dzień powinna dominować słoneczna pogoda, natomiast noce chłodne z lokalnymi przymrozkami i mrozami. Spore różnice temperatur między dniem i nocą. Koniec kalendarzowej zimy to pierwszy podmuch wiosennego ciepła ale z opadami deszczu..

Marcowe przysłowie: ,, Jak Helena ( 2 marca) w swoje święto radosna - za progiem stoi już wiosna".

Co do kwietnia, może obfitować w zaskakujące zmiany i anomalia. Raczej bardziej słoneczny, mogą pojawić się pierwsze burze. Pierwsza dekada powinna przynieść dość zmienną aurę. Może popadać deszcz, deszcz ze śniegiem a w górach śnieg. Środek miesiąca pogodniejszy, jednak z przewagą dni wietrznych, cieplejszych  raczej suchych.. Trzecia dekada ciepła w dzień, a w nocy możliwe przymrozki ( szczególną uwagę zwrócić na dni ( 12-15 kwietnia i 22-29 kwietnia). Można spodziewać się anomalii pogodowych.

Kwitnienie czereśni co do terminu i obfitości jest podobne do kwitnienia zbóż i winorośli. Wczesne kwitnienie, to wcześniejsze zbiory zarówno owoców jak i zbóż.
,, Kwiecień co deszczem rosi, wiele owoców przynosi". ,, Gdy środek kwietnia będzie suchy i słoneczny, plon będzie obfity i bezpieczny". ,, Kto na początku kwietnia sieje, ten się w żniwa śmieje" 

Ogólnie jest to rok Saturna więc prawdopodobnie będzie zimny i mało przyjemny, niezbyt dobry wzrost roślin, wiosna chłodna i pochmurna  z wiatrami i posuchami, lato przyjemniejsze na początku, póżniej chłodniej i wilgotno, jesień mało przyjemna i wilgotna, zima 2014/2015 mrożna i śnieżna - możliwe że aż do końca marca.
Wiosną siewów nie przyspieszać, plony zbóż  niezbyt dobre, lepsze tylko jęczmienia i owsa, zboża ozime gorsze niż jare, gorsze zbiory roślin motylkowych: grochu, fasoli, prosa., siana niewiele, dobre plony warzyw korzeniowych, owoców niezbyt wiele, ryb i ptactwa mniej ale grzybów w lecie i na jesień nie najgorzej.

Mam nadzieję, że Komuś pomogłam :)

Dlaczego.....?

Wczoraj dowiedziałam się że w wypadku zginęła moja Koleżanka, była jeszcze młoda i długo walczyła o dziecko, a gdy już się udało-osierociła dwuletnią córeczkę. Powód- nieodśnieżone drogi. Droga szybkiego ruchu. Podobno było to zgłaszane że jest nieodśnieżona, a teraz poszukiwanie winnego i jeden składa winę na drugiego.  W środę  jeden z tirów wpadł w poślizg i zgarnął przyczepą dwa inne samochody m.in. i jej. nie miała żadnych szans. Połowa samochodu doszczętnie zmiażdżona. Nie chcę nawet myśleć, co musi czuć Jej mąż i małe osierocone dziecko, które nawet nie będzie pamiętać swojej matki.
Dwa lata temu odeszła nagle moja kuzynka, która osierociła dwójkę małych dzieci. Jedno z nich miało mieć w przyszłym roku komunię, drugie miało rok wcześniej. Ojciec- niby był, ale tylko na papierze. Latał na lewo i prawo, dzieci widział raz do roku, pomagać finansowo nie chciał. I co? Zonk... Śmierć matki i musi się nimi zająć. Biedne dzieci nawet go dobrze nie pamiętały a tu taka trauma, bo muszą zamieszkać w obcym domu z kimś kto zmienił zdanie, podaje się za ojca ale nic o tych dzieciach nie wie, bo nigdy go to nie interesowało. Z dwojga złego jest macocha, która bardziej o nie dba niż on sam.
Gdy mieszkałam jeszcze w Poznaniu jadąc tramwajem do pracy, tak sobie rozmyślałam i obserwowałam pasażerów. Patrzyłam się głównie ukradkiem na oczy, bo one odzwierciedlają duszę i mogą powiedzieć najwięcej. Dostrzegłam starego szczupłego pana, wręcz dziadka w długim ciemnym płaszczu. Był bardzo zamyślony, oczy miał zaczerwienione i szkliste. Łzy napływały mu same. Zastanawiałam się co takiego musiało się wydarzyć i jaką tragedię przeżył? Z drugiej strony mogłam się domyślać. Tramwaj ten jechał w stronę Szpitala Klinicznego na Przybyszewskiego.  Ja musiałam wysiąść, on pojechał dalej....
Zaczęłam zastanawiać się  ile warte jest ludzkie życie i dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tracimy najukochańsze i najbliższe nam osoby? Ta jedna zagadka jest ciągle niewyjaśniona. Wszystko co nam pozostaje to tylko zdjęcia i wspomnienia.  Zawsze, gdy mam jakieś problemy powtarzam sobie, że to tylko przejściowe, są gorsze rzeczy na świecie, lecz nieustanie zadaję sobie pytanie: dlaczego, dlaczego, dlaczego.....?

piątek, 24 stycznia 2014

Mrozy, mrozy,mrozy...

Właśnie minął kolejny dzień i mam dzisiaj od rana potwornego lenia. Praktycznie nie zrobiłam nic, z tego co zaplanowałam. Na dworze potwornie zimno ale z drugiej strony i tak długo była przysłowiowa jesień.
Dzisiaj zrobiłam na śniadanie kakao na kozim mleku i o dziwo nawet smakowało, bo krowiego nie lubię.
A do tego bułeczkę z powidłami śliwkowymi które sama wykonałam.
 Nie byłabym sobą, gdybym coś nie wymyśliła i zrobiłam powidła z dodatkiem cynamonu, trochę gożdzika, cukru, wanilii i kardamonu. Zapach przecudny i smak wyborny, szczególnie czuć kardamon.
Soczki też poprzerabiałam. Zrobiłam kilka zwykłych typu śliwkowy, aroniowy i malinowy.
Aroniowego połowę przerobiłam na trzy różne. Do jednego dodałam jeszcze: miód, cytrynę i owoc goji. Do drugiego dodałam: miód, cytrynę, owoc goji i imbir. Do trzeciego lipę i miód. Wyszły trzy zupełnie różne smaki i na zimę jak znalazł, nawet Mamie jak wypiła dwie buteleczki kaszel przeszedł.
W tym roku przymierzam się do jeżynowego. Stawiam nie tylko na smak ale i zdrowie.
Na hali rosną pomalutku grzybki, jedynie mrozów już mam dość, bo mało tego że zimno aby zapełnić piec 100kw muszę wsypać taczkę węgla na raz, tyle że na cały dzień mam spokój, a nawet jeszcze na następny się tli. Najbardziej szkoda mi Fionki, ale każdego dnia gotuję jej ciepłe jedzonko, budę też ma ocieploną z otwieranym do sprzątania dachem. Może nie wygląda to na budę jak wszystko u nas odbiega od normy, ale jak stwierdził Mąż - to nie być piękne tylko praktyczne i zrobił w/g własnego projektu z wiatrołapem, więc wstawiam tam jedzenie, przynajmniej deszcz nie pada do miski, wyjmowanym na lato środkiem ( ociepleniem) i otwieranym do sprzątania i wietrzenia dachem. Do tego dużo słomy i kotara między wiatrołapem a pokojem z podwójnego koca. Z tego co widzę od samego początku ją pokochała.
Zobaczymy co jutro przyniesie dzień, mam nadzieję że jakieś pozytywy. Wczoraj Mąż wygrał trójkę w totka więc na początek dobre i to :)


wtorek, 21 stycznia 2014

Sosnowa Hacjenda: Pyszne kozie serki bez podpuszczki.

Sosnowa Hacjenda: Pyszne kozie serki bez podpuszczki.: Wczoraj robiłam serki. Ciągle eksperymentuję i robię ja na kilka rodzai. Jeden najczęściej przypomina naturalną Mozzarelle a drugi Almette w...

Sosnowa Hacjenda: Coś pysznego, czyli blok o smaku kawowym :)

Sosnowa Hacjenda: Coś pysznego, czyli blok o smaku kawowym :): Wczoraj byłam w drugim domku. Ciągle czuć jeszcze poświąteczną atmosferę mój Tato miał urodziny, ogólnie bardzo mile spędzony czas. Przez pe...

Pyszne kozie serki bez podpuszczki.

Wczoraj robiłam serki. Ciągle eksperymentuję i robię ja na kilka rodzai. Jeden najczęściej przypomina naturalną Mozzarelle a drugi Almette w zależności od sposobu zrobienia.
A oto przepisy, może ktoś się skusi, wszyscy twierdzą że są przepyszne.

SEREK A'LA MOCARELLA.

Zagotować 1 litr mleka koziego. Gdy tylko zacznie się gotować na małym ogniu z miejsca wyłączamy palnik.
Studzimy lekko i dodajemy 2 l. mleka koziego kwaśnego, lekko podgrzewamy. Gdy tylko zobaczymy że zaczyna się gotować, zdejmujemy z palnika. Studzimy, odcedzamy kilka godzin- ja robię to na sitku, nie lubię bardzo suchego, więc niczym nie przyduszam, odcedza się naturalnie ile skapnie. Jak przestygnie i będzie w miarę zimne na talerzyk i do lodówki, najlepiej na noc. Na drugi dzień ma konsystencję i smak przypominający lekko Mozzarellę.

SEREK A'LA ALMETTE.

Jest to ten serek, który jest na zdjęciu niżej.
Zrobiłam go z 4 litrów mleka.
1,5 litra to kozie kwaśne mleko, a pozostałe 2,5 lista słodkie kozie mleko.
Słodkie mleko zagotowałam, dodałam kwaśne, lekko podgotowałam. Gdy tylko zaczęło się gotować zdejmuję z palnika. Odcedzam na sitku kilka godzin. Gdy serek będzie lekko zimny i odcedzony wykładam na talerz i do lodówki. Za każdym razem odcedzam naturalne bez odciskania, tyle ile ścieknie z sitka.
Z 4 litrów mleka wyszły mi dwa serki, jeden na dość duży na dużym talerzu obiadowym, a drugi na małym spodeczku waga ok 20-30 dkg i rozsmarowują się podobnie jak Almette.

Smacznego :)




Coś pysznego, czyli blok o smaku kawowym :)

Wczoraj byłam w drugim domku. Ciągle czuć jeszcze poświąteczną atmosferę mój Tato miał urodziny, ogólnie bardzo mile spędzony czas. Przez pewien czas w Hacjendzie panował nastrój przygnębienia, ale to zapewne przez pogodę. Praca wrze, grzybki rosną pełną parą, w przyszłym tygodniu będzie wysyp kilka ton. Dwie dość duże firmy zaproponowały współpracę związaną z eksportem, ale ze swojej starej i sprawdzonej również nie zamierzamy rezygnować. Dodatkowo doszły nowe pomysły, drobna wycieczka i zmiana otoczenia robi swoje. Czasami przydaje się jakaś odskocznia, a dodatkowo mam głowę pełną pomysłów na dodatkowy zarobek i realizację marzeń.
Wracając do tematu na urodziny Taty zrobiłam blok o smaku kawowym, coś pysznego i odmiennego smakiem od pozostałych blogów, ale lubię eksperymentować. Zagotowałam mleko, dodałam masło, dodałam cukier, który rozpuściłam w  tym ciepłym mleku. Wszystko wymieszałam. Zaparzyłam odrobinę prawdziwej w fusami kawy, gdy trochę ostygła dodałam do reszty, dobrze wymieszałam i dodałam cukier wanilinowy, ponownie wymieszałam. Dodałam na oko niebieskie mleko w proszku z Mleczarni Siedleckiej - wymieszałam mikserem i na koniec herbatniki Petitki i rodzynki dla zagęszczenia. Wszystko wymieszałam i przelałam do aluminiowej foremki. Gdy zupełnie wystygło wstawiłam do lodówki na kilka godzin. Wyszło pyszne. Nawet sobie zapisałam ale jestem w trakcie przemeblowania i zastawiałam sobie regał z przepisami :( Z ogólnych zasad zamiast margaryny masło śmietankowe, zamiast wody mleko, a zamiast kakao prawdziwa kawa i wyszedł smak kawowy. Ogólnie wszystkim bardzo smakowało nawet bardziej niż z kakaem. Jeśli Ktoś zechce to odszukam swoje dokładne zapiski:) Z czasem zrobię eksperyment i zrobię biały kokosowy lub migdałowy, też powinien być dobry... :)


środa, 15 stycznia 2014

Dziś odrodziłam się na nowo.... Nowa Ja......

Kolejny dzień, kolejne smutki i rozterki. Dziś mój Mąż miał swoje pierwsze poważne załamanie i za wszystko mnie przepraszał, chociaż ja nie mam do Niego żalu a wręcz przeciwnie bardzo Go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Chyba Go to wszystko przerosło. Nawał remontów, kosztów, problemów. Bywały dni, że to ja się załamywałam ale dzisiaj widziałam, że to już nie przelewki i musiałam być  silniejsza od Niego w końcu Mężczyzna też jest tylko człowiekiem i ma prawo do chwili słabości. Zostało się jeszcze skończyć remont dachu jakieś 700 m2 do ukończenia w części mieszkalnej powstawiać nowe parapety, założyć C.O., wyrównać ściany, powymieniać futryny, drzwi - bo są napuchnięte i zardzewiałe i kompletny remont pokoi, kuchni, łazienki itp. od nowych podłóg po kafelki. Ogólnie jest ciężko, ale zawsze sobie mówię, że są osoby które mają ciężej. To nie jest katastrofa. Katastrofa jest gdy umiera ktoś bliski i nie ma dla niego ratunku lub jest, ale przez bezduszne przepisy jest nieosiągalny.  Postanowiłam dodatkowo zacząć dorabiać, malować tematyczne obrazy, sceny, może jakieś ikony, obrazy na deskach lub drzewie i wiele innych pomysłów. Dawniej myślałam o szkole plastycznej, ale Mama twierdziła, że z tego nie da się wyżyć. Wyżyć może nie ale pomóc nie zaszkodzi. Dawniej malowałam grafiki, na konkursach zajmowałam pierwsze miejsce, jeśli chodzi o wystawę okien sklepowych, ale było to jakieś 20 lat temu. Gdy się czegoś nie robi z czasem się to zatraca, ale wiem że muszę sobie poradzić i sobie poradzę. Dzisiaj odrodziłam się na nowo, nowa Ja, z jednej strony trochę inna z drugiej jakby silniejsza, bo muszę dla mojego Męża i aby to wszystko przetrwało. Czasami rzeczy dzieją się z przypadku i może właśnie nadszedł ten czas. Przeglądałam strony internetowe producentów, aby móc połączyć rzeczy praktyczne ze sztuką, jeśli mi coś wyjdzie może zacznę prezentować. Czas nagli.....
Mam rachunki, zobowiązania, masę problemów, ale nie ma sensu użalać się nad rozlanym mlekiem, tylko dopóki piłka w grze - trzeba walczyć. Część rzeczy odświeżę, część muszę się nauczyć, ale kto nic nie robi nie popełnia błędów. Może dodatkowo ponownie rozszerzę regon tym razem o jakieś rękodzieło w końcu nowy rok i nowe możliwości, stare problemy powinny zniknąć.  Dzisiaj spadł ponownie po dłuższym czasie śnieg, na chwilę obecną cienka powłoka ale jest lekko biało.
Osób które to czytają, proszę tylko aby trzymały kciuki, bo dziś usiłuję powstać niczym Feniks z popiołów i musi się to udać.....

sobota, 4 stycznia 2014

Kolejne rozterki i kolejne wątpliwosci.

Dzisiaj minął kolejny dzień, niby podobny jak zawsze a jednocześnie jakiś cięższy.
Rano dokupiłam pszenżyto  dla kurek i owies dla kóz. Od rana wszystko układało się w inną stronę niż potrzeba.
Postanowiliśmy zrobić drobną reorganizację i poszliśmy obejrzeć pole z myślę gdzie przesunąć tunel.
Postanowiliśmy że go podzielimy 1/3 zostawię sobie na warzywa a 2/3  ponad 120 m przeznaczę na trzymanie słomy, ponieważ nie mam stodoły. Doszliśmy do wniosku że jak mamy obciągać na nowo cały tunel, obciągnę tylko fragment a drugą część przeznaczoną tymczasowo na słomę plandeką i będzie przewiew aby nie gniło, i nie mokło, i zredukuję koszty stawiania na gwałt stodoły. Większą część przeniesiemy bliżej pola, a tamten kawałeczek ogrodzimy na ogródek, bo bez sensu trzymać niektóre warzywa w tunelu, ale już tak kupiliśmy więc tak zostało, ale z czasem nadeszła pora na zmiany. Pocieszające jest jednak to że w wielkich ilościach na starym miejscu pojawiła się rukola, pojedyncza pietruszka, i jeden buraczek :)  Pierwszego roku zeszła pięknie, drugiego roku siana w innym miejscu zanika, a aktualnie po skopaniu częściowo na starym i w mniejszej ilości na nowym znowu się pojawiła. Cieszę się bo Birma ją uwielbia, Suri też wcinała zaskoczona. Dodatkowo wcinały dzisiaj gałązki z sosen :) Miła wiadomość: Wygląda na to że się udało Suri będzie miała chyba małą kózkę lub koziołka, jeszcze nie mam takiego doświadczenia bo to moje pierwsze kozy. Kubuś wzrostem przewyższył Birmę, ale nic dziwnego skoro tyle czasu doił mleko. Jednym słowem pod tym względem poszczęściło mu się. Rogi też już ma chyba dłuższe od Birmy, a jeszcze mu sporo brakuje do roku. W Wigilię miałam tylko jedno życzenie, aby nigdy nie zabrakło jedzenia dla moich zwierząt. Dzisiejszy dzień miałam bardzo ciężki, ale to głównie pod względem pracy. Kłopoty,, kłopoty i jeszcze raz kłopoty, ale kto ich nie ma, a z drugiej strony nic dziwnego, w końcu zaczynamy wszystko od początku, pytanie tylko czy dobrze zrobiliśmy mieszkając w dużym mieście, mając ładne mieszkanie, pracę i ustabilizowaną pozycję, a tutaj zwierzaki, grzyby, dom do remontu a w domu niewidoma Kora - mała urocza suczka, która i tak dobrze po tej zmianie sobie radzi.

środa, 1 stycznia 2014

Nowy Rok i nowe nadzieje....

Święta spędziliśmy u Rodziców.
Było jak zwykle obficie 10 różnych rodzajów wędlin od zwykłych po dojrzewające, od wieprzowiny po dziczyznę a skończywszy na świeżo upieczonym łososiu. Pękły 4 szampany, ogólnie spokojnie ale każdy był szczęśliwy. Mama zadowolona, że w końcu ma nas blisko siebie, Tato uśmiechnięty, Dziadek także i te Święta chciałabym zapamiętać w swojej pamięci. Gdy mieszkałam na drugim końcu Polski bywało różnie, po wypadku męża bardzo skromnie  gdzie była liczona każda złotówka, natomiast potem mogłam sobie pozwolić na wiele, ale znam wartość pieniądza i nigdy sobie aż tak nie pozwalałam. Przed moim ślubem mama mówiła, ty sobie tam nie poradzisz, jesteś wychowana w innych warunkach, będzie ci ciężko, postawiłam na swoim i mimo trudności nie żałuję, bo mam wspaniałego Męża. W domu pomimo tego że od dziecka miałam co drugi dzień ananasy, drogie ubrania i prezenty byłam zawsze wychowywana w poszanowaniu do pieniądza. Po ślubie bywały chwile lepsze i gorsze, aktualnie znowu są cięższe, ale ta decyzja również była świadoma i wiedziałam na co się decydujemy, po części nawet ja to znalazłam w Internecie. Czeka nas dalszy remont części dachu oraz kapitalny remont części mieszkalnej. Są osoby, które mają wiele i ciągle narzekają czekając na kaszę manną z nieba, my natomiast liczymy na siebie i pomoc od Boga. Mąż jest zbyt honorowy aby prosić o cokolwiek, ja chyba podobnie i pomimo trudności małymi kroczkami posuwamy się do przodu, a Nowy Rok niesie zawsze nowe nadzieje.....
Korzystając jednak z okazji pragnę złożyć wszystkim Osobom, które czytają ten blog najserdeczniejsze życzenia w 2014 roku i życzyć spełnienia marzeń, bo one uskrzydlają, dodają nadziei, życzyć ich urzeczywistnienia , bo właśnie dzięki takim marzeniom warto marzyć i żyć :)